Drugi dzień wyzwania foto z bloga Uli.
Dziś temat: KOMPUTER
Mój komputer (stacjonarny, laptopa nie posiadam) to moje narzędzie pracy. Głównie ;)
Parę miesiecy temu doczekałam się wymiany monitora, o czym zreszta chyba pisałam? A może nie... W każdym razie od pewnego czasu jestem posiadaczką mojego prawie wymarzonego Eizo :) (Prawie, bo chciałoby się tego Color Edge mieć, oj chciało - ale na ten odkładane było przez półtora roku, na CE pewnie trzeba by z 5 lat - moja wybiórcza cierpliwość tego by nie zniosła :) )
W zwiazku z tym, że komputer stacjonarny niestety żadnych specjalnych stylizacji do zdjęcia zrobić się nie da, zwłaszcza na moim mini biureczku ;) Ale porządek zrobiłam, haha.
Zdjęcie niestety słabe, przepraszam, ale nie dałam rady zrobić wcześniej, a o tej porze, no cóż..
Za to pokażę Wam jeszcze jeden drobiazg (też niestety obfocony po ciemku). Jak niektórzy wiedzą Jerzyk (lat 2 i 10 miesięcy) jest maniakiem literkowym i cyferkowym. Maniakiem, przez duże M (aż nas to zaczyna lekko martwić, serio).
Od dawna planowałam zrobić z nim/dla niego obrazki z guziczków (tu maniakiem jestem ja, ale dziecko też lubi się bawić i układać). W planie miałam jakieś stateczki, samoloty, ośmiornice (dziecko lubi). Aha...
- Jerzyku, chcesz zrobić obrazki z guziczków?
- Taaaak!
- A co zrobimy, ośmiorniczkę?
- Nie. A!
- A może statek?
- A!
Uhm. No i mamy:
Układał i przyklejał sam. Ja tylko nasmarowałam Glossy Accents (mam taką starą, bardzo już gęstą resztkę, która do normalnego użytku się nie nadaje)
Po A musiało być oczywiście B. I nie żeby nie chciał C. Ale mama się wykpiła brakiem kleju, ma obiecane jutro, jak będzie grzeczny ;)
I nie liczę, że na tym się skończy, niestety, za dobrze znam moje dziecko - dojedziemy do Z, ale może uda się przeciągnąć na jakiś miesiąc, codziennie po jednej.. A co najmniej dwa tygodnie?
Mam zatem dwa tygodnie na wymyślenie powodu dla którego absolutnie nie możemy robić tez małego a, b, c... Bo, że po Z padnie: "Małe a!" to jestem pewna...
wtorek, 11 września 2012
Dzień drugi - najlepszy przyjaciel bloggera :P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:))) literki mnie rozbroiły! prawda jest taka, że każde chyba dziecko ma przez jakiś czas jakiegoś bzika i należy się tylko cieszyć, że nie są to księżniczki (!), dinozaury (bo nazwy nie dają się wymówić) lub małe kucyki (które ciągle piszczą i są nieznośne)...literki przy tym wydaja mi się fajnym hobby :)))
OdpowiedzUsuńa w temacie najlepszego przyjaciela - piękny, schludny i niezbędny, co znakomicie pokazuje zdjęcie )
Aulik: Niby każde dziecko ma, ale to zazwyczaj krótkie fazy są, a u nas już trwa i trwa i trwa.
OdpowiedzUsuńNiby fajnie, z jednej strony puchniemy z dumy, że dziecko i calutki alfabet zna, i dowolne słowo przeliteruje (ale składać wyrazów nie składa) i liczyć umie (do 100 z okładem) i to w sumie w 2 językach. Ale z drugiej jest to odrobinkę niepokojące ;) Zwłaszcza, że naprawdę zaczyna zahaczać już lekko o obsesję.
I nie, nikt go nie zmuszał, nikt go nawet z premedytacją nie uczył, samo jakoś tak wyszło.
Nie wiem czy nie wolałabym tych dinozaurów. Przy księżniczkach i konikach pony wstrzymam się od głosu ;)
Świetna historyjka, ubawiłam się naprawdę nieźle! To teraz mama musi się postarać o nowe kolory guziczków do układania literek ;P
OdpowiedzUsuńo a jaki fajny pomysl z tymi guziczkami! Naprawde super... uh no literki. Tez mi sie wydaje, ze dzieci tak juz maja. Wczoraj moja Jagoda miala atak histerii bo mama cos wziela a przeciez ona sama miala i chciala... uu, to tez przeciez zdrowo nie wyglada ;) A na biurku widze porzadny i uzyteczny sprzet. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhehe, Rae, tak, błędy na moim blogu były celowo, specjalnie i z premedytacją :)
OdpowiedzUsuńSą to w moim środowisku dość utarte i ironiczne określenia :) Dlatego ich użyłam :)
;)))
OdpowiedzUsuń