Kawowy, parchaty, wedrujący album Tores dostałam bezpośrednio z rąk jej męża już jakiś czas temu. Razem z dwoma innymi. Przyznaję się bez bicia - naciągnęłam do granic możliwości czas przeznaczony na jego zrobienie. Nie miałam weny, no nie i już. Ale udało mi się wczoraj złapać jej odrobinkę i.. chyba warto było poczekać?
Mogło by być lepiej ;) ZAWSZE może. Ale jestem w miarę zadowolona ;)
Co do tematu, to cóż, ja naprawdę kawy nie pijam. Nigdy i nigdzie. Nie lubię. Ale czy koniecznie trzeba ją pić? Przecież można też inaczej ;)
Zdjęcia są nieciekawe, wiem. Ale pogoda taka o kant tyłka potłuc :/ Ciemno i ponuro, ble.
Strona lewa:
I prawa:
Z wyciągnietymi tagami z przepisem:
I troszeczkę szczegółów:
czwartek, 21 lutego 2008
Kawy nie pijam - dziękuję, postoję
Autor: Rae o 08:58
Etykiety: albumy, scrapy, wędrowniczki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
PRZEPIĘKNIE!!!!
OdpowiedzUsuńKawowe strony wyszły Ci obłędne.. no strasznie mi się podobają, już je macam w wyobraźni...
Świetnie podeszłaś do tematu :*
Ta druga strona z naleśnikami... jest po prostu czaderska! mmmrrr
prze-pię-kny!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper, super, nie tylko piękne, ale ciekawe, niebanalne, mniam mniam! Pewnie, że warto było czekać. A te guziczki w kolorze kawy z różną ilością mleka to już w ogóle wypas :)
OdpowiedzUsuńświetny scrap!!!
OdpowiedzUsuńDoczytałam, detaliki obglądnełam, aż sie zarejestrowałam, żeby coś tu napisać :D
OdpowiedzUsuń