Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 listopada 2013

Historie niezwykłe

Mimo przykrych doświadczeń skusiłam się raz jeszcze, po baaaaardzo długiej przerwie w takich zabawach, na wędrujący album. I mam nadzieję, że tym razem album wróci pełny, w całości i z niezwykłymi wpisami ;)

Tak wyszło, że ostatnio robiłam sporo prac czystych, starannych i "grzecznych" ;) W tym albumie naćkałam tak, że ho ho ;)

Okładki z tektury introligatorskiej zostały zaciapane dokumentnie mgiełkami, tuszami, gesso, medium żelowym i w ogóle wszystkim co wpadło w ręce, a międzyczasie razem z dzieckiem, które w końcu ma być bohaterem tego albumu sypnęliśmy radośnie mikrokulki. Dziecko bardzo radośnie ;)

Do tego literki, jakieś drobiazgi i jest:





Wnętrze:





Mój wpis - przy użyciu tylko 2 papierów, bo w związku z aktualną zabawą "2 z 2" :)





I kieszonka na zdjęcia do oscrapowania


No i tyłek:





niedziela, 23 czerwca 2013

Liftogra, media i ja ;)

Wbrew pozorom media w pracach wykorzystuję bardzo często - a jeśli do 'mediów' zaliczamy tusze, pisaki wszelakie i preparaty typu Glossy czy perełki w płynie to korzystam a nich _zawsze_, w każdej, ale to każdej pracy ;) Ale i z mgiełek, farbek różnych, preparatów szkliwiąch i innego dobrodziejstwa inwentarza korzystam nagminnie - tyle, że nie zawsze to widać na pierwszy rzut oka ;)
Tym razem jednak widać zdecydowanie ;) Za sprawą kolejnej pracy z Liftogry - czyli cudnego LO Luise:


Zdjęć szczegółów nie będzie, bo wszystkie co do jednego wyszły mi poruszone, co stwierdziłam przed momentem, a o tej porze zdecydowanie nie ma sensu robić powtórki z sesji ;) Za to, jak ktoś był dziś na Krakowskim spotkaniu (dzięki dziewczyny i przede wszystkim Ludko za gościnę) to mógł pomacać ;)

Oryginał wygląda tak (przecudny, prawda? I jeszcze w moich ulubionych kolorach :) ):


A wszystkie prace uczestniczek zabawy można zobaczyć tutaj.

czwartek, 13 września 2012

Codziennie i jeden dzień nad morzem

Dziś nowu scrapowo i fotograficznie, ale z racji tego, że zdjęć jest BAAAARDZO dużo, wrzucę najpierw fotkę wyzwaniową z zabawy u Uli.


Dzisiejszy temat to CODZIENNIE

Wiele rzeczy robię codziennie, ale tym razem wybór był prosty - hobbystycznie i pracowo scrapowe papiery przerzucam co dzień ;)


A poniżej kolejna rzecz, którą ostatnio robiłam codzinnie. W porównaniu do niekórych scraperek na pewno robiłam go skandalicznie długo - ale prace ekspresowe to nie moja specjalność :) I tak jestem z siebie niesamowicie dumna, bo to album z TYCH wakacji, z tego roku, a jest dopiero wrzesień! Ha!

Album jest dość gruby, jak na w sumie dość niewiele stron, bawiłam się przy nim świetnie i dziecko jest absolutnie zachwycone (zwłaszcza cyferkami rzecz jasna).
Tytuł roboczy: Mgła i gofry, czyli Ustka w 6 krokach ;)

Zaczynamy! (ciekawe kto dotrwa do końca ;) )


Okładka z przodu jest półprzezroczysta, a na środku wycięta moim ulubionym wykrojnikiem ramka z szybką (jeszcze przez parę dni trwa na naszym blogu wyzwanie "Za szybką" - może macie ochotę? ;) ) - tylko tym razem trochę cieńsza:


Za to podobnie jak poprzednio zamknięty został w środku brokat (i tutaj świetnie udaje piasek :) )


Strony są różne jak widać - jedne mniejsze inne większe :)


Paseczkowa rameczka wycięta w materiale (bo album zaczęłam robić jeszcze w sierpniu, nie wiem jak mogłam się łudzić, że zdążę na Polkowe wyzwanie - ale efekt mi się spodobał i pewnie będę częściej sięgać po materiałowe skrawki)


Zamglone zdjęcia przełożone mleczną przekładką z grubej folii (tej samej, z której zrobiona jest okładka))



A tu Nordsjernowy puder holograficzny - bo akurat ta strona była zaczęta u Ewy :) Bardoz mi się ten efekt podoba












Strasznie podobał mi się ten wykrojnik aparatowy... i jestem na niego tak zła.. jest koszmarny, nie mogę polecić nikomu, beznadziejnie się nim wycina, a wydłubanie (mimo pianki przecież) wycinanki w całości graniczy z cudem. Nawet nie pytajcie za którym razem mi się udało...


Dziecię z mamą :)




Przez ostatnie spotkania z Carrot i Nordsjerną skusiłam się w końcu na ecoliny (bo przecież po co mi jeszcze jedne farby, skoro ich tyle już mam...) - kleksy robią się nimi piękne :)






Tylna okładka oprawiona w paseczkowy, czerwony tym razem, materiał:


Uff. Kto dotarł do tego miejsca temu brawa :)

Jako, że praca jest zdecydowanie morska zgłaszam ją na wyzwanie "Na strychu"
A z racji tego, że jest to wspomnienie jednego z wakacyjnych letnich (nie dajcie się zwieść zdjęciom - to 5 lipca!) dni leci również na wyzwanie na blogu sklepu-ewa (materiałem (a w zasadzie to sprzętem), którego użyłam do wykonania albumu i który jest dostępny w slepie-ewa (chociaż akurat chyba nie w tej chwili) jest na przykład mój ukochany wykrojnik - Baroque i jasnoniebieski Perlen pen - lubię je bardziej niż Liquid Pearls, mimo tego, że mają uboższą gamę kolorystyczną, za to perełki ładniejsze wychodzą :))

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Niebieski bajecznik

Aktualny temat wyzwania na blogu firmowym Galerii RAE brzmi: Maskowanie - a uścislając chodzi o wykonianie dowolnej pracy z wykorzystując technikę maskowania i maski.

Od jakiegoś czasu z masek korzystam bardzo dużo - bardzo lubię tworzyć sobie w ten sposób na przykład tła do scrapów. Mam parę masek, ale przecież jako maski można użyć niemalże wszystkiego - wycinanek z dziurkaczy, czy wykrojników, koronek, wszelkich ażurowych przedmiotów (naprawdę dają świetne efekty!).

Tym razem jednak postanowiłam wykorzystać najnowszy nabytek, czyli zakupioną w Scrappo maskę The Crafters - Harlequin.

Na mojej scrapowej liście 'to do' od jakiegoś czasu był bajecznik - czyli okładki skoroszytu na płytki z bajkami (konkretniej audiobooki z kolekcji Dziecka, czytane przez Manna i Umer) i w końcu nadszedł jego czas ;)

Okładki z 1,5mm szarej tektury na początku zostały potraktowane srebrnym tuszem, a potem zaczęło się poważniejsze maltretowanie ;)

Maski użyłam tylko jednej, tej wyżej wymienionej, ale za to na różne sposoby. Tuszowałam, psikałam mgiełkami, odbijałam zaciapaną od mgiełek maską, a na samym końcu zamalowałam maskę farbką pękającą (dobrze jest po czymś takim umyć maskę od razu - zanim farba wyschnie).
Na nieźle już wybrudzone tło nakleiłam (po wyschnięciu oczywiście) parę kwadratów z papierów w odcieniach niebieskiego, wydrukowane obrazki z bajkowymi ilustracjami, które niemalże 100 lat temu namalował Oskar Herrfurth:


Dodałam ramkę potraktowaną Perfect Pearls, jej wnętrze zalałam UTEE z zatopionym grubym brokatem, napis z naklejek został pokryty warstwą Glossy Accents i posypany mikrokulkami. Tu i ówdzie perełki z Pearl Markera i już ;)


Płytek zmieściło mi się do środka tylko 10 z 20 posiadanych (bo w tekturowych opakowaniach, nie chciałam ich wyrzucać) i wygląda na to, że będę musiała zrobić jeszcze jeden, na drugą połowę kolekcji.

Jeszcze raz proszę o kontakt Wiolę w sprawie notesu - bo minęło już trochę czasu, a ja nadal nie mam adresu.