Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ucz się ucz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ucz się ucz. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 lutego 2014

Kotki i piórka

Dziś znowu bardzo świeża praca ;) Ale zaległości też postaram się pouzupełniać...

Dzięki Vernon udało mi się zmobilizować i wrócić do grupy liftującej, a że akurat na tapecie był ten piórkowy LO Mony to moja wersja wygląda tak:


U nas piórka kojarzą się tylko z jednym - futrzaki uwielbiają (i niszczą w tempie straszliwym, aż ostatnio zaczęłam je chować i to rozwiązanie ma tylko jedną wadę: w związku z tym, że schowane Utah nie może przynosić ich w zębach jak prosi, żeby się pobawić, a wyglądało to zawsze przekomicznie ;) ).


Piórka oczywiście kolorowane promarkerami - uwielbiam to jak prawie każdy dodatek można sobie dopasować :)


A że kolory wyszły mi Piaskownicowe (ale przypadkiem w zasadzie, dopiero po fakcie się zorientowałam - chociaż wczoraj nawet zerkałam do Piaskownicy, może podświadomie się gdzieś zakodowało ;) ) to leci też tam.

niedziela, 17 listopada 2013

Historie niezwykłe

Mimo przykrych doświadczeń skusiłam się raz jeszcze, po baaaaardzo długiej przerwie w takich zabawach, na wędrujący album. I mam nadzieję, że tym razem album wróci pełny, w całości i z niezwykłymi wpisami ;)

Tak wyszło, że ostatnio robiłam sporo prac czystych, starannych i "grzecznych" ;) W tym albumie naćkałam tak, że ho ho ;)

Okładki z tektury introligatorskiej zostały zaciapane dokumentnie mgiełkami, tuszami, gesso, medium żelowym i w ogóle wszystkim co wpadło w ręce, a międzyczasie razem z dzieckiem, które w końcu ma być bohaterem tego albumu sypnęliśmy radośnie mikrokulki. Dziecko bardzo radośnie ;)

Do tego literki, jakieś drobiazgi i jest:





Wnętrze:





Mój wpis - przy użyciu tylko 2 papierów, bo w związku z aktualną zabawą "2 z 2" :)





I kieszonka na zdjęcia do oscrapowania


No i tyłek:





piątek, 21 czerwca 2013

Mój mały Kapelusznik

Zapomniałam zupełnie o tym albumie - zdjęcia co prawda nie najlepsze mam, bo robione po nocy, a potem już aparat odmówił współpracy. Ale w związku z tym, że teraz na lepsze i tak nie ma co liczyć to pokażę, bo z samego albumu jestem bardzo zadowolona :)
Wszystko zaczęło się od kapeluszy cioci Natalii ;) Moje dziecko je uwielbia przymierzać, kiedyś jeden zachachmęcił i nie oddał ;) Za to mini-sesja zdjęciowa wyszła nam wtedy bardzo fajnie ;) (No, o ile za bardzo fajnie można uznać 60 zdjęć z których ledwo 12 nadawało się do jakiej takiej obróbki, bo cała reszta była w bardzo dużym ruchu ;) - Ale za to na tych 12 słodziak ;) )


Ostrzegam, zdjęć parę jest!


Wykorzystałam w tym albumie wszystkie czerwone i czarne papiery jakie mamy w sklepie, taka kolorystyka już dawno po mnie wtedy chodziła, a do tego kapelusz jest czerwony! :)


Strony są na przemian, albo bardzo warstwowe, albo bardzo C&S :) Ale wydaje mi się, że w odbiorze całości, dzięki spójności kolorystycznej ta różnica styli wcale nie przeszkadza :)


Inspirajca do zrobienia tego albumu, oprócz oczywiście zdjęć Jerzowych, był konkurs na forum - na temat Alicji w Krainie Czarów, stąd też grafiki z Alicji tu i ówdzie, a między innymi też takie na foliowych przekładkach






Ot i tyle :)

W związku z Waszymi pytaniami odpowiem też tu: Przekładki z grafikami z Alicji to wydruki na specjalnej folii do drukarek (w moim przypadku laserowych, ale jest też taka do atramentówek).

piątek, 10 maja 2013

Liftogra #5

Wywołana do tablicy nadrabiam kolejną zaległość w publikacji liftogrowych LO (bo na blogu zabawy już wisi od jakiegoś czasu). Oryginał to świetna praca Debbi.

Bardzo podoba mi się forma tej pracy, aczkowiek do tematu podeszłam trochę przekornie ;) Dziadek Jerza twierdzi, zachwycając się jego prostymi włoskami (osobiście dość długo się łudziłam, że może będą loki, po tatusiu), że jego NIE DA się rozczochrać - jak widać nie jest to prawda, a poranna fryzura czasem bywa taka, że do południa nie chce się ułożyć za żadne skarby ;) Ale czy to coś zmienia?


Strasznie spodobał mi się pomysł na tło - chociaż przyznam się, że podchodziłam do niego dwa razy, za pierwszym wyszło tak krzywo.... ;) Zamiast rub-onsów tym razem wyruk na folii - to też bardzo fajna sprawa :)
Do tego resztki papierowe w pasujących kolorach i naklejki! (tak, to ciągle na fali wykorzystywania tych dodatków, które kupuję i mi leżą ;) )


I garść guzików, które uwielbiam!


Oryginał, dla porównania wygląda tak:


A wszystkie prace uczestniczek zabawy można zobaczyć tutaj.

środa, 24 kwietnia 2013

Liftogra #3

Kolejny lift z zabawy w Liftogrę - no, z publikacją jak zwykle poślizg dość znaczny, ale cóż zrobić.

Tym razem również liftowałyśmy rodaczkę - Anię-Brises :) A ja prace Ani bardzo lubię i podziwiam :)


Tym razem starałam się, żeby lift był baaardzo wierny, zmieniłam w zasadzie tylko kolorystykę - i o tym parę słów też napiszę, wszyscy piszą, to czemu nie ja :P

Otóż liftowanie dla mnie jest jednocześnie zabawą i wyzwaniem. Nie wiem jak innym, ale dla mnie lifty, które są dość luźną interpretacją, a w zasadzie nawet ciężko nazwać je liftami, a raczej lekką inspiracją są zazwyczaj bardzo łatwe do zrobienia. Nie, że takich nie robię, zdarza się i tak, i czasem też się przy tym czegoś uczę :) Tym niemniej nie jest to dla mnie duże wyzwanie.

Za to zrobienie takiego mega dokładnego liftu wręcz przeciwnie. I oprócz wyzwania bardzo fajna zabawa. Zabawa na przykład w kombinowanie jak zrobić coś bardzo podobnego z zupełnie innych materiałów. Albo zabawa z stworzenie pracy zupełnie nie w moim stylu (o ile mogłabym powiedzieć, że mam swój styl, co jest lekkim naciągnięciem ;) ). Zabawa w to, jak przy użyciu podobnych materiałów i układu zrobić mimo wszystko 'swoją' pracę.

Przyznam się, że ta praca wywołała we mnie całą burzę emocji, w pewnym momencie stwierdziłam nawet, że nic z tego nie będzie i trzeba zacząć od początku ;) I że chyba takiego dokładnego liftu nie uda mi się zrobić. Ale pokombinowałam trochę i chyba się udało? ;) I z końcowego efektu jestem zadowolona (ze zdjęć za to nie, tak, tak, będę marudzić, aparat w telefonie to nie jest to co Rae lubi najbardziej, bu.)

Dzięki Aniu :)

I jeszcze garsteczka detali :)




A tu jeszcze oryginalna praca:


A wszystkie prace uczestniczek zabawy można zobaczyć tutaj.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Liftogra #2

Jak nie urok, to... niefajna przypadłość fizjologiczna ;)

Pogoda, najróżniesze wirusy i alergeny tak dają nam w kość, że w zasadzie od listopada nie pamiętam, żeby była chociaż raz dłuższa niż tydzień przerwa od chorowania któregoś z nas. Jak nie mały to ja, na zmianę. A czasem i mąż do nas dołącza.

Do tego aparat chyba całkiem pożegnał się z tym światem, a na nowy.. no cóż, trochę mi zajmie zebranie takiej kwoty, żeby kupić to co chcę.
Dlatego teraz, niestety, będę Was katować zdjęciami z telefonu, o jakości żałosnej. I nie dam się przekonać, że telefony teraz mają taaaakie super aparaty... Tak, jasne - "w porównaniu..."

W związku z oboma powyższymi powodami totalnie nie mogłam się zmusić do publikacji tu czegokolwiek i zaległości tylko rosły. Na szczęście (dla mnie) i nieszczęście (dla wszystkich tu zaglądających :P) Kasia postanowiła stworzyć grupę liftującą. Niby na fejsbuku, ale udało mi się dołączyć do ekipy :) I teraz co tydzień będę musiała publikować tu różne LO, więc może i inne rzeczy jakoś przypadkiem trafią w końcu ;)

W związku z tym, że dołączyłam chwilę później zaczynam od aktualnego LO, czyli pracy Dziwolonka (ale pierwszy też nadrobie, a co):


Nie licząc faktu, że zredukowałam ilość zdjęć o połowę to, jak zwykle przy takich zabawach, starałam się, żeby lift był dość wierny. Wyszło?


Jerzyk na tym zdjęciu jest taki słodki, bardzo je lubię. Tyle, że oryginalne zdjęcie jest dużo lepsze, eksperymentowałam z ustawieniami drukarki i kolory wyszły bardzo "nie teges", przekłamane, przytłumione. I mimo, że pierwotnie chciałam zachować również kolorystykę oryginału, taką ciepłą i radosną, to zdjęcie wymusiło trochę inną :)


I zbliżenia na dodatki i szczegóły:








Dla porównania i porządku - oryginał wygląda tak:


A wszystkie prace uczestniczek zabawy można zobaczyć tutaj.

czwartek, 7 marca 2013

Creative Scrappers, czyli ślubnie na prawie czarnym tle

Mój aparat wziął sobie chyba do serca, czy tam na matrycę, to, że pisałam, że nie mam czasu zdjęć obrabiać i odmówił wspólpracy. No skoro nie mam czasu... Moją radość z tego powodu można sobie łatwo wyobrazić. No cieszę się jak... ho ho!

Ale mam też dobrą informację ;) Z mapek Creative Scrappers korzystałam już wielokrotnie, a zaglądałam tam jeszcze częściej, bo prace dziewczyn z DT są prawdziwą kopalnią inspiracji (a do tego odzywał się lokalny patriotyzm, bo przecież i Polki w owym DT były ;) ). Parę tygodni (o rany, naprawdę tygodni, to już tak dawno było!) temu dostałam maila - nadawca: Kristine Davidson :) A w mailu pytanie czy przypadkiem nie chciałabym zrobić LO do nowego zbioru mapek Creating With Sketches vol.2.
Chyba jasne, że chciałam! Chociaż nie powiem, miałam też lekkiego stresa ;)

Ta, da!


I moje LO, z naszymi ślubnymi zdjeciami, w dość nietypowych (jak na okołoślubną pracę) kolorach.


Pracę wg mapki (tak jak i lifty) często traktuję jak wyzwanie: czy uda się zrobić naprawdę ściśle wg wzoru? To wcale nie takie proste wbrew pozorom ;) Ale tym razem poszło jak z płatka, te mapki są naprawdę świetne (a ich przykładowe interpretacje przecudne - Kristine udało się zebrać fantastyczne grono scraperek i ja naprawdę nie wiem co tam robię :) ) :)


Tu i ówdzie wystaje najnowszy wykrojnikowy nabytek Decorative Labels Eight - no, z okazji okazji nie będę się na jego temat wyrażać... Powiem jedynie, że po Spellbindersach spodziewałam się więcej.


Alfabet potraktowany został naprawdę grubą warstwą embossingu na gorąco (bo literki, w tym kroju, miałam tylko kolorowe i to w kolorach, które mi tu nie pasowały i już)


wtorek, 26 lutego 2013

W gorsecie

Wiem, że niektórzy czekają na zdjecia albumu, ale w tej chwili jestem naprawdę w totalnym niedoczasie i po prostu fizycznie nie mam kiedy usiąść we względnym spokoju, żeby obrobić taką ilość zdjęć jaką chciałbym tu pokazać. Zresztą wspomniany album to nie jedyna rzecz, z którą mam zaległości w publikacji...

Ale żeby nie było, karteczka, którą dostał mąż mój osobisty (który nawiasem mówiąc opuścił nas haniebnie i siedzi w Paryżu zajadając bagietki ;) Bowiem w celach degustacyjnych (ze szczególnym uwzględnieniem pieczywa) tam właśnie poleciał, a nie po to, jak głosi oficjalna wersja, żeby tracić czas od rana do wieczora przez dni całe na jakiś rozmowach i negocjacjach z Francuzami, którzy mają w poważaniu stawianie się na owe rozmowy i spotkania ;) ). Karteczkę rzeczoną dostał z okazji walentynek, bo tak. I na specjalne życzenie, chociaż życzenie tyczyło się zawartości, a nie formy ;) Forma jest już moją osobistą inwencją, taka gorsetowa karteczka chodziła już po mnie od jakiegoś czasu.

A że zdjecia tylko 4, to jakoś dałam radę ;)


Całość jest szyta, fason wzorowany na ilustracjach i zdjeciach rzeczywistych gorsetów. I tylko dziecko było zdziwione co też ja szyję takiego dziwnego ;)

Ta niby koroneczka to sam skraj serwetki wykrojnikowej. A brokat na bieliźnie to pomysł chybiony (również, a może zwłaszcza, w przypadku normalnej bielizny użytkowej - trafił mi się taki egzemplarz tylko raz - tzn podczas jedynych zakupów tej części garderoby przez internet, na fotkach nie było widać, a na żywo okazało się, że jest "przystrojony" czymś w rodzaju brokatu. Nie polecam, zachowywał się jak normalny brokat, czyli w krótkim czasie był wszędzie. A że biustonosz był funkcyjny, do karmienia, to brokat był głównie na dziecku. Jeszcze raz nie polecam.)


Tył również przeszywany jak widać...


I z mini metką :)


środa, 30 stycznia 2013

Kwiatki dla Babć

Pisałam już kiedyś, że z okazji różnych jubileuszów czy świąt moje babcie obowiązkowo muszą dostać ręcznie robioną karteczkę - a, że niedawno był właśnie Dzień Babci - to kartki musiały być ;) W tym roku, zarówno w przygotowanie prezentów dla dziadków i babć Jerzyka, jak i dla moich (bo w końcu to też Jerza (pra)babcie ;) ) wziął udział mój trzylatek :)

Na pierwszy ogień karteczki dla prababć właśnie :) Bliźniacze (ze względów oczywistych ;) ) i bardzo proste, ze względu na Jerzyka.



Mały bardzo cierpliwie produkował setki dziurkaczowych kwiatków, kręcił maszynką, żeby wyciąć ramki i motylki oraz z zapałem ciął papiery na gilotynie (z małą pomocą - bez pomocy potrafi pociąć arkusz na cienkie paseczki i to w tempie ekspresowym, ale niekoniecznie równe, a tu nam chodziło o konkretny wymiar ;) ). Gilotynę mam bezpieczną, bezostrzową, jakby ktoś się obawiał, no i oczywiście wszystko pod nadzorem ;)
Kwiatki zostały dodatkowo zapsikane obficie Glimmer Mistami, ramki dostały kryształowe ćwieki (i dziecko w tym wieku z zamocowaniem ćwieka też sobie radzi ;) )



Babcie były podobno zachwycone, zwłaszcza że mały się osobiście podpisał pod życzeniami :)

czwartek, 10 stycznia 2013

Malutki

Dziękuję bardzo za życzenia powrotu do zdrowia, jest zdecydowanie lepiej, chociaż antybiotyk mam jeszcze brać przez tydzień, to lekarz stwierdził, że w płucach już prawie nic nie słychać.

Ostatnio udało mi się nawet zrobić LO - fakt, że mało skomplikowane, z mapki, i ze zdjeciami, które same z siebie "robią" efekt ;)

Wybór papierów to zasługa Miry - obie korzystałyśmy z tych samych dwóch wzorów, z cyklu 2 z 2.
Mira zrobiła świetny album na zdjęcia ślubne swoich przyjaciół, leciutki, chlapany, w zupełnie nie ślubnych kolorach, a jednak idealnie pasujący i do okazji i zdjęć :) Możecie go zobaczyć tutaj lub na blogu Miry.
A ja w pierwszej chwili miałam niezły dylemat, ale potem, z pomocą aktualnej mapki ze strony Creative Scrappers poszło migiem :)


Dla ścisłości - mapka wygląda tak:


Pierwsze zdjęcia każdego dziecka są rozczulające, ale zdjęcia swojego dziecka, są rozczulające na maksa. Mimo tego, że mały po urodzeniu był raczej duży, to przecież był taki maleńki ;)


Dodatków w zasadzie niedużo, ot guziczek, ćwiek tu i tam, filcowe gwiazdki...


I maciupeńkie klamerki, które kupiłam dawno temu i jakoś do tej pory, nie wiedzieć czemu, nie używałam ;)